Przejdź do treści
Strona główna » Aktualności » „Moby Dick” w reż. Jakuba Zalasy – HIT we Wrocławskim Teatrze Pantomimy

„Moby Dick” w reż. Jakuba Zalasy – HIT we Wrocławskim Teatrze Pantomimy

fot. Natalia Kabanow

Jesteśmy po premierze (31 stycznia 2025 r.) wybranego głosami publiczności w konkursie na debiut reżyserski spektaklu „Moby Dick” w reż. Jakuba Zalasy we Wrocławskim Teatrze Pantomimy (WTP). Debiut reżyserki w wielkim stylu, a na dodatek z zespołem WTP robi wrażenie. Pozwolę więc sobie, na przekór twórcom, na potrzeby recenzji przemianować tytuł przedstawienia na „Moby HIT”.

Zacznę od tego, że już po zobaczeniu szkicu reżyserskiego, który prezentowany był przez finalistów konkursu w październiku zeszłego roku (2024), widać było, że spektakl pójdzie w stronę bardziej współczesną. Nie zawiodłem się, choć nie mogę powiedzieć, że nie zaskoczył mnie ostateczny kształt przedstawienia.

Na wstępie poznajemy bohaterów pojawiających się w powieści amerykańskiego pisarza Hermana Melville’a. Dzieło to występuje pod dwoma tytułami, tj. „Moby Dick”, ale też „Wieloryb” (ang. the Wale). W rolę głównego bohatera i zarazem narratora – Izmaela – wciela się Jakub Pewiński, który głosem reżysera przedstawia pokrótce swoją historię i kulisy zaciągnięcia się na statek Pequod.

Statek dowodzony jest przez szalonego i tajemniczego Kapitana Ahaba (Artur Borkowski), który za cel obrał sobie zemstę na legendarnym wielorybie – białym kaszalocie Moby Dicku, przez którego stracił nogę.

O to jak na scenie poradzić sobie z postacią, która oryginalnie jest pozbawiona kończyny zadbała kostiumografka. W spektaklu wiele jest elementów symbolicznych, np. postrzępione spodnie kulejącego Kapitana. Sama scenografia, choć prosta, jest zupełnie wystarczająca i stanowi sygnalizację elementów składających się na sceniczny świat „Moby Dicka”. Trio Jakub Kotynia (scenografia, wizualizacje), Julia Zawadzka (kostiumy), Helena Rakovich (reżyseria świateł) wykonało tu kawał dobrej roboty. Brawo!

Poznajemy również Starbucka – pierwszego oficera Pequoda(Jan Kochanowski), nie do końca przekonanego co do słuszności wyprawy wielorybniczej dowodzonej przez Ahaba. (Nie wiem, czy wiedzieliście, że to od nazwiska pierwszego oficera z powieści Melville’a pochodzi nazwa największej sieci kawiarni z zielonym logo).

Kochanowskiego zobaczymy też w przepięknej scenie, w duecie z debiutującą psią aktorką Miszką. Jej obecność na scenie, jako przedstawicielki innego gatunku nie jest przypadkowa. Spektakl taktuje bowiem o relacjach międzygatunkowych, w których my, jako ludzie także mamy swój udział. Z biologicznego punktu widzenia będąc kolejnym gatunkiem żyjącym na planecie.

W roli kompana Izmaela – Queequega – Krzysztof Szczepańczyk. Na scenie w butach typu grom, bojówkach i… białym futrze.

Izabela Cześniewicz wcieliła się w kapelana wielorybników – Ojca Mapple. Swoim przejmującym kazaniem nawiązującym do biblijnej historii Jonasza, który połknięty przez wielką rybę, spędził w jej wnętrzu trzy dni i trzy noce, wprowadza nastrój grozy i tajemnicy (z odrobiną humoru).

Reżyser sprawnie przenosi nas z lądu na pokład statku, pod pokład, a nawet w oceaniczne głębiny. Całe szczęście nie trzeba umieć pływać i gwarantuję, że ze spektaklu wyjdziemy suchą stopą.

fot. Natalia Kabanow

Jeżeli morze i wielorybnicza wyprawa, to i trunek – rumu bohaterom nie brakuje! W alkoholowym amoku cała załoga statku odgrywa zbiorowo rolę fauny zamieszkującej głębiny oceanu – w koncepcji Zalasy scena ta przybiera coś na kształt pokazu mody, z drobnym akcentem edukacyjnym. Na ścianie znajdującej się za aktorami wyświetlane są opisy omawianych i prezentujących się na wybiegu gatunków. Niestety niektórych nie udało mi się doczytać do końca z racji ich długości lub elementów nakładających się na projekcję. Coś jednak w głowie pozostało i ze spektaklu wychodzę z wiedzą, że wieloryby też mają palce, a dokładnie pięć palców ukrytych w płetwie.

Nie mogę pominąć twórcy muzyki – Jan Bąk, członek zespołu Przebiśniegi, wraz z Jakubem Zalasą wykonują w spektaklu muzykę na żywo oraz na bieżąco tworzą efekty dźwiękowe stanowiące tło wydarzeń rozgrywających się na scenie. Muzyka jest nowoczesna, klubowa, więc spektakl może stanowić miły i zarazem artystyczny wstęp do dalszych planów na piątkowy wieczór.

Spektakl jest pięknym współczesnym widowiskiem, dopracowanym pod względem ruchowym i scenicznym. Poza akcją opisaną w powieści, skłania do refleksji nad relacjami międzygatunkowymi, w których jako ludzie uczestniczymy. Wieńczy go piękna, muzyczna scena, którą wokalnie wykonuje sam reżyser. Myślę, że nie będzie przesadą stwierdzenie, że tego spektaklu nie powstydziłby się teatr współczesny, a po dodaniu kilku songów nawet teatr muzyczny. Moja rekomendacja dla wszystkich to wizyta na spektaklu „Moby Dick” we Wrocławskim Teatrze Pantomimy, a propozycja dla twórców to rozważenie wydania w formie płyty/playlisty muzyki ze spektaklu.

Krzysztof Antonik
teatralnie.pl


Powiązane wpisy